Bo nie mam wątpliwości, że ona w końcu nastąpi. Przynajmniej ją zapowiadają, więc uważam, że szanse są wysokie.
By nie włóczyć się za dużo po sklepach zakupiłam rzeczy, których nie chce mi się kupować na ogół w spożywczaku. Udało mi się też rzutem na taśmę wypożyczyć zapas książek dla ojca, bo przecież zamknęli biblioteki. Widocznie one są bardziej niebezpieczne niż markety w których przewala się tłum ludzi na przestrzeni dnia. Do fryzjera nie idę, bo byłam całkiem niedawno. Z usług kosmetyczki nie zwykłam korzystać. Coroczna sesja u dentysty odhaczona. Czeka nas jeszcze wizyta w sklepie budowlanym, bo kiedy już będziemy siedzieć w domu, a pogoda będzie okej zamierzamy docieplić fundamenty. Sama chcę odwiedzić też jeszcze pasmanterię i dokupić sobie muliny, bo się uczę, bo to mnie odpręża i pozwala zapomnieć choćby na moment o tym koszmarnym świecie. Ćwiczę, ćwiczenia wyglądają tak:
Dlaczego tak się przygotowuję? Cóż, myślę, że teraz kwarantanna nas nie ominie, tym bardziej, że przeczytałam iż zakłady, które nie produkują rzeczy najpotrzebniejszych też zostaną zamknięte. A kolumny audio raczej nie są chlebem ani mięsem. Mam nadzieję, że będzie to krótkie i możliwie bezbolesne.
Mam krzyżówki, dużo książek, fajne podcasty, ulubione radio, rodzinę w domu, dwa psy i kota. Oraz podwórko.
Same luksusy :)
No niestety, nasz rząd nie ma pomysłu na pandemię, lepi na bieżąco, a co pomysł, to głupszy. W sklepach meblowych nigdy tłumów nie było, a tez zamknęli. Książki leżą w kwarantannie, procedury opracowane...
OdpowiedzUsuńPleciesz cierpliwie z tych niteczek, niczym zakonnik benedyktyński, ale może nerwy spokojniejsze będą?
Do takiego zaplatania to trzeba mieć cierpliwość:)
UsuńTo prawda - naczytamy się teraz książek za wszystkie czasy.
OdpowiedzUsuń:-)