30 cze 2019

"Nóż", Jo Nesbo.

Mówiąc szczerze to nowy Harry mnie rozczarował.

Intryga oczywiście była poprawna.

Zakończenie było zaskakujące.

Harry był sobą, ale...

Ale to wszystko mnie rozczarowało.



Jeśli jest to ostatnia książka w której mamy okazję spotkać się z komisarzem Harrym Hole to w porządku. W gruncie rzeczy jeśli tak faktycznie jest to nie mogło być inaczej i nie mam się na co skarżyć. Chciałabym jednak by wątki, takie luźne wątki, które bardzo lubiłam, a były tymi pobocznymi znalazły swoje rozwiązanie. Polubiłam nawet Trulsa. Chciałabym wiedzieć co z trupem którego umieścił w tarasie Bellmanów. Chciałabym wiedzieć co z samymi Bellmanami. Chciałabym poznać inne odpowiedzi, a Nesbo jakby wszystko oddzielił bardzo grubą kreską i skupił się tylko na jednym.

Harry nie wie co robić. Budzi się z pustką w głowie, na spodniach ma krew, bolą go kłykcie. Ot, pustka w głowie jak wiele innych, w końcu nie pierwszy raz alkohol go zamroczył.
Jak się jednak dosć szybko okazuje sprawa wygląda gorzej niż zwykle. Rakel nie żyje. Harry pomimo tego, że rozstał się z nią i degradacji do poziomu Berntsena zaczyna szukać winnego. Miota się od Tego-Który-Jest-Winien-Na-100%, do coraz to mniej sensownych poszlak. Nawet najmniejszy ślad zostaje zbadany i wskazuje na kolejnego winnego.

Książka wydaje się jednym wielkim studium paranoi głównego bohatera. Jest w swej paranoi genialny. Sprawdzi wszystkich i wszystko byle tylko poznać prawdę. Spróbuje wszystkiego.
Czytelnik znający jego przygody od początku musiał się tego spodziewać od czasu kiedy 'Nóż' zapowiedziano.

Bo jeśli paranoja osiągnęła apogeum czy nie oznacza to, że Harry Hole może stać się mordercą?

Zdziwiłoby to kogoś?

Chyba nie.

Nesbo jest jednak mistrzem jeśli chodzi o zaskakiwanie czytelników.

Podobała mi się postać Roara Bohra i Petera Ringdala. Wydawać by się mogło, że morderca jest w każdym z nas. Potrzeba tylko pewnych specyficznych okoliczności by to zwierzę się obudziło.

Udręczyły mnie natomiast postaci kobiece. Które bardzo chętnie widziałby się obok Harry'ego. Nie wiem. Kai nigdy nie lubiłam, a Alexandra mnie do siebie nie przekonała. Takie zapchajdziury, które czasem pomogły fabule.

Najbardziej jednak w tej książce rozczarował mnie sam Harry. Nie dlatego, że tak długo miotał się wśród wszystkiego tylko dlatego, że więcej lojalności wykazał względem przyjaciół niż względem własnej żony. I chcąc nie chcąc przyczynił się do tego co ją spotkało.

Tak, wiem, nikt nie jest w stanie przewidzieć późniejszych konsekwencji swoich czynów, ale...

Jak dla mnie to Harry był winien.

Zdołowała mnie ta książka i tyle.

24 cze 2019

Cenne umiejętności.

Przygotujcie sobie listę umiejętności z których jesteście dumni, które zapewniają wam pracę czy poprawiają wasz byt, bo na przykład dzięki nim sobie dorabiacie po godzinach.

Teraz pomyślcie sobie, że cofacie się w czasie. Nie o godzinę czy dobę. Nie o dekadę. O jakieś czterysta lat.

Trafiacie do czasów kiedy silnik jest obcym słowem i to pewnie jeszcze na dodatek wulgarnym. Jednostką napędową jest koń. Jeden. Żywy. Komputer czy telefon to w ogóle jakaś herezja. Prąd? Galerie handlowe? Galerie są, owszem, na przykład w zamkach gdzie łączą schody z innymi pomieszczeniami.

Ogólnie rzecz biorąc masakra.

I co?

Potraficie zabić, oskubać i wypatroszyć kurę? Potraficie we własnym zakresie wyhodować warzywa? Zrobić sobie jakiś mebel? Jak z 'obsługą' konia? Jak z szyciem? Rąbaniem drewna? Drzewo przecież najpierw trzeba ściąć i połupać. Później drewno się sezonuje, łupie na jeszcze mniejsze i pali. Samo do kominka czy pieca nie wskakuje. Prąd? Bieżąca woda?

Postać Juliana z książki o której pisałam poprzednio skłoniła mnie do zastanowienia się nad tym tematem.

Myślę, że mam dość szeroką wiedzę ogólną, ale brak mi tego zgłębienia tematu i praktyki. Mam zazwyczaj jakieś wyobrażenie, dość bliskie faktom, ale są braki. Coś tam szydełkiem podłubię, makrama mi trochę znana. Potrafię zrobić ładne rzeczy z wstążek, ale przecież nic z tego skoro i tak nie miałabym kleju na gorąco by wszystko skleić. Orientuję się w podstawowych narzędziach, ale nie kwalifikuje mnie to do robienia stołu czy budowania domu. Warzywa też wyhoduję, ale nie wiem które obok którego posadzić by lepiej rosły. O kurach nie wspomnę, bo choć mogłabym hodować, to do zabicia musiałabym trochę się zbierać. W zasadzie nic nowego dla mnie, bo chowałam się na wsi.

Poradzilibyście sobie? Potrafilibyście się odnaleźć? Jules jakoś sobie dał radę. Konia okiełznał, świece zrobił. Dzięki skromnej wiedzy o roślinach i zwykłej higienie był kimś powiedzmy poważanym.

Czasami myślę, że jesteśmy już zbyt upośledzeni by tak żyć. Internet naszą prawicą, lewicą pamięć w telefonie, tam mamy numery do miejsc gdzie rzeczy czy usługi możemy nabyć.

Może przez wzgląd na ilość historii, które poznałam dzięki książkom mogłabym zostać bajarzem?



Nothing bout me is ordinary
My friends all say I'm going crazy
I don't hear a word that they say
Cause the voices in my head are legendary
But I'll never tell'em where the bodies are buried
Keeps them coming back every day

Oh no, oh no, they're just villains in my mind doin' time
Oh no, oh no, they're just matches burning holes in my soul

16 cze 2019

"Łowca tygrysów", P. Simons.

Czy jeśli stracilibyście miłość swojego życia postawilibyście wszystko na jedną szalę, by spróbować w jedną noc, w jedną minutę ją odzyskać?

Można spróbować i zostać łowcą tygrysów.



Taki problem rysuje się przed bohaterem najnowszej książki Paulliny Simons. Julian nie ma lekko. Po stracie Josephine (która wcale nie była Josephine) boryka się z żalem, wyrzutami sumienia i próbami odnalezienia dla siebie miejsca w świecie. Opuszcza słoneczne Los Angeles na rzecz chmurnego Londynu, byle dalej od wszystkiego. Od tego czego nie rozumie, od rozpaczy, od ludzi. Spotyka tam kucharza. Który w zasadzie jest czymś, kimś, więcej. Czy to co proponuje zdruzgotanemu mężczyźnie jest normalne? Sensowne? Jak on zdecyduje?

Tak jak wspominałam poprzednio coś poszło źle. Piękna, aż nierealna, historia miłości dwojga ludzi została przerwana by autorka mogła snuć ją dalej. W całkiem innym czasie i w całkiem innych okolicznościach. Jeśli ktoś lubi elementy fantastyczne w książkach to myślę, że ta historia przypadnie mu do gustu. Jules się nie poddaje, stara się i podejmuje ryzyko. Nie wiem jeszcze do końca czy to mu się opłaci. Kindle informuje, że do przeczytania książki pozostało 23%, więc jak wiadomo może zdarzyć się wszystko, najróżniejsze rzeczy i mam nadzieję, że tak, bo jeśli to ma być trylogia to historia nie może znaleźć swego finału zbyt szybko.

Bohatera polubiłam. Jules jest fajnie wyważony. Bo jest zrozpaczony, ale nie do końca pokonany. Tytułuje się mianem Tego Który Wie Wszystko, a tak naprawdę okazuje się, że nie wie nic. Jest jak dziecko we mgle, ale nie poddaje się. Walczy i wierzy, choć ta wiara na samym początku była bardzo chwiejna. Uwierzył, by szukać swego szczęścia w innym czasie. By dać im szansę, której nie mogli tak w zasadzie mieć w Los Angeles. Zaryzykował.

Czego żałuję bardzo to tego, że autorka zrezygnowała z tak urzekającego sposobu narracji. Jest to dla mnie zrozumiale, bo fabuła, bo wydarzenia, bo dialogi, bla, bla, bla, ale... Ech, bardzo przyjemnie się to czytało. Mam nadzieję, że do tego wróci.

Książka jest zabawna, mądra. Można sobie przy niej podgybać i się zapomnieć. Od jutra można zacząć na nią polować w owadzim dyskoncie i skuszę się, bo warto ją mieć i myślę, że miło będzie do niej wracać bez względu jak historia Josephine i Julesa się skończy.





No wiem, że to trylogia i tak szybko się nie skończy. Tym lepiej. Wierzę w Simons.

6 cze 2019

Inne czasy, inna historia.

Leningrad, 1941.
Los Angeles, czasy najpewniej współczesne.

Dwie pary, całkiem inne życia.

Nowa trylogia. "Koniec wieczności".

Siłą rzeczy nie mogę się powstrzymać by nie zacząć od porównywania z "Jeźdźcem miedzianym". Można powiedzieć, że ta nowa historia w porównaniu do "Jeźdźca" jest wręcz trywialna. Świetne czasy, wszystkiego w bród, praca, jedzenie, wolny wybór.

On, Julian, w miarę ustatkowany, przystojny. Wie czego chce i nie boi się iść za głosem serca. Ona, Josephine, jest fantastycznie roztrzepaną, sfiksowaną na punkcie teatru aktorką.

Paullina Simons lubi snuć długie powieści, a ja lubię kiedy ona to robi. Ta jedna, ta z Leningradu, opisująca jego blokadę z roku 1941 wydaje się być trudną od samego początku. Trudny temat, trudne życie, trudne czasy. Tutaj sytuacja jest całkiem odwrotna. Jules nie zostaje wierny, nie musi udawać, podąża za tym co dyktuje mu serce. Josephine jest wolna, wydaje się nie mieć żadnych zobowiązań, cały świat leży u jej stóp, nie ogląda się na nikogo.

Co może pójść źle?

Pewnie wszystko. Przekonam się.

W zasadzie jestem dopiero na początku tej książki, ale musiałam o niej już wspomnieć dlatego, że jest (jak dotychczas) genialnie napisana. Jest płynna. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim, z taką wersją narracji w której wszystko się miesza. Jak dla mnie, daje to piorunujący efekt.


Dzwonisz do paru osób. Wszyscy są tobą rozczarowani. Wszyscy z wyjątkiem niej. Ona jest tobą zachwycona.


 Bardzo łatwo dać się porwać tej historii.

4 cze 2019

To i owo 2.

By się chciało, by się pisało. By się czytało.

Tymczasem się wspomina. Bo kolega z pracy przyszedł do mnie z dylematem czy ma czytać dalej "Tekst" czy ma sobie odpuścić i przeznaczyć czas na inne książki. Raczej nie znajdzie tam tego co znalazł w Metrze, nie znajdzie tam też jakieś zapierającej dech w piersiach akcji. Glukhovsky popełnił tekst inny, bardzo 'społeczny' i serwujący inny poziom rozrywki. Wspominam tą książkę jako jednoznacznie smutną. Smutny Ilija, smutna Moskwa, smutna Rosja. Zasmutkowany czytelnik.

Tymczasem się czeka. Oczywiście na nowego Harry'ego Hole. Już niedługo, jeszcze trochę. Po remoncie trzeba było rozdzielić ze sobą regały dlatego na tym w bardziej 'prestiżowym' (kurczę, jakie ładne słowo!) pokoju stoją sobie pozycje seryjne. Czyli serie. I miejsce na tego nowego Harry'ego zostało wyznaczone. Książa już dawno zamówiona w przedsprzedaży, więc tylko czekać na maila, że będzie do odbioru.

A co do tych serii. Tak, lubię, nawet bardzo. Tym bardziej kiedy bohater jest fajny, kiedy mogę mu kibicować, kiedy tomów jest dużo, a historia ciekawa. Dobrze jest kiedy bohater jest jeden jak Hole, jak Potter, jak Vuko czy Geralt. Dobra seria jest też dobrą z powodu świata w którym jest osadzona. Tych książek z 'Dragon Lance' na grzbiecie mam 15, a nie są to wszystkie dostępne u nas. Świat Dysku. Ciekawy świat, interesujący bohaterowie. Wciągająca historia, która sięga miliony lat wstecz. A już najlepiej jest tak jak teraz, kiedy to z niecierpliwością czeka się na dalszy ciąg historii.

Nie byłam wredna i dałam Läckberg kolejną szansę. Dwie szanse. Wysłuchałam "Księżniczki z lodu" i "Kaznodziei". Nie wiem czego bym miała oczekiwać po tych sławnych 'szwedzkich kryminałach', ale napewno nie tego co dostałam. Myślałam że będzie tajemniczo, zimno i duszno jednocześnie. Że będzie sennie i apatycznie, a jednocześnie nerwowo. W gruncie rzeczy są to dla mnie książki obyczajowe z wątkiem kryminalnym. I może byłoby dobrze gdyby nie były takie... Rozmemłane. Jakby Läckberg lubiła plątać przeszłość z teraźniejszością i doprawiała to obrazkami z życia typowych Szwedów lubiących pogryzać bułeczki cynamonowe. No i ta "Złota klatka" też zahacza o Fjällbackę. Autorka potrafi tylko tyle? Ani mnie to urzekło, ani zachwyciło. Ot, dobre do posłuchania w pracy, ale tylko tyle.