Powiem wam że zaczyna się kończyć świat jaki znam i jaki lubię. Faktycznie, to że blogger trochę zmienił swoją szatę jestem w stanie przeboleć, bo w zasadzie nie było tak strasznie. Dzisiaj jednak mając czas i chęci chciałam przejrzeć serwis zBLOGowani. Gromadził on blogi i można było tam sobie przeglądać różnorakie strony, można było polecić czy zapisać sobie ulubione wpisy. Mój blog był tam też zapisany, bo preferuje takie mało agresywne formy promocji. Nie jestem zbyt nachalna, a jeśli kogoś zainteresuje mój wpis to kliknie i poczyta. Wszystko dodawało się tam samo. Nie bardzo orientuję się w liczbie aktywnych uczestników i może właśnie to było moim błędem, bo kiedy dziś chciałam dostać się na tą stronę przywitał mnie komunikat, że serwis dnia 1.11.2020 został zamknięty. Znając życie pewnie przegapiłam info o tym w poczcie elektronicznej i zasmutkowałam się bardzo.
Szczerze, szukałam sobie jakieś alternatywy. Właśnie takiej, że o, może ktoś sobie zobaczy, kliknie, coś tam napisze. Jeszcze bardziej szczerze - wiadomo, że to co piszę nie może być czymś co będzie kształtowało czy dostarczało sporo informacji na temat książek. Im więcej podcastów czy filmów na yt poświęconych książkom oglądam tym głupsza się sobie wydaję. I śmieszna w tym co piszę.
Dlatego szukałam dość prostej relacji.
I trudno o to.
Z instagramem jest jasno. Nie mam talentu do zdjęć, a w końcu o to tam właśnie chodzi. Poza tym te literki są tam małe, a dwukrotne uderzenie w ekranik wydaje się łatwiejsze. Ale jest społecznie. W zasadzie kiedy ja się do kogoś odezwę zazwyczaj mogę liczyć na odpowiedz, u mnie się to nie zdarzało. Koniec końców od dłuższego już czasu dodaję tam tylko zdjęcia cytatów z książek. A w tym temacie:
Tumblr. Mam wrażenie, że tam są same gify, kawaii i ludzie piszący po angielsku. W gruncie rzeczy jeśli trafiałam na nasz ojczysty język to były tam bardzo depresyjne teksty ludzi, którzy byli jeszcze bardziej zasmutkowani niż ja. A może po prostu nie poznałam jeszcze tajników poruszania się po tym serwisie.
Facebook. Och, dam już temu spokój.
Dlatego też wracam sobie tutaj trochę pomarudzić i ponarzekać, bo wydaje się, że już nic innego mi nie pozostało. Lubię kiedy treść jest możliwie ładnie przedstawiona, lubię czytelne litery. Lubię kiedy widzę najpierw swoje pierdoły, a dopiero później zerkam na boczny pasek by zobaczyć kto co napisał. Lubię pisać nawet jeśli piszę głupoty. Nie muszę ich opatrywać ładnym zdjęciem i hasztagami.
Jeśli ktoś ma jakąś lepszą opcję to niech się niż podzieli, chętnie sprawdzę, choćby tylko dlatego by znów móc tu wrócić z poczuciem świętego spokoju.
Nie mam konta nigdzie , oprócz bloggera, jakoś sobie radzę, zaglądam tu i tam, ktoś zagląda do mnie, nie zawsze komentuję, nie zawsze u mnie komentują...
OdpowiedzUsuńNajważniejsze to chyba czuć się dobrze w swoim grajdole i ciągle poszukiwać.
Tak. Zawsze to najfajniej do tego grajdołka wracać :)
UsuńOdnoszę wrażenie, że jeszcze parę lat temu o wiele łatwiej było wypromować blog. Były różne toplisty, z których miałam sporo wejść, był flaker, różne fora, katalogi, wp pozycjonował też swoje darmowe blogi, a teraz praktycznie wszystko jest skupione wokół fb i twittera. Aby w tych czasach wypromować blog za darmo, to naprawdę trzeba się nieźle natrudzić i namęczyć. Jest jeszcze bloglovin, pinterest, zszywka i inne tego typu - trochę bardziej niszowe - serwisy, ale z nich jest tak naprawdę mało wejść. Nie wiem, z czego wynikają te zmiany na przestrzeni lat. Może po prostu blogi są coraz mniej popularną formą wyrazu, więc np. toplisty i katalogi blogów zwyczajnie straciły rację bytu. Wszystko się skupia wokół fb i twittera. Trochę szkoda, bo było bardziej różnorodnie. Może to znak nadchodzących czasów, że wszystko w kontekście społeczno-kulturowych zmierza do ujednolicenia, jak również do coraz większego wglądu w prywatność. Na fb to nawet gdyby człowiek chciał, to za bardzo nie da się być skromnym anonimem z netu. Trzeba obowiązkowo podawać imię, nazwisko, miejscowość i wszystko, co się da na temat swoich danych osobowych, bo nie zostanie się dopuszczonym do tej globalnej społeczności. Trochę przykre i z lekka przerażające.
OdpowiedzUsuń