19 lis 2020

"Siostra Księżyca", L. Riley.

Jakiś miesiąc temu byłam nastawiona do jesieni bardzo pozytywnie. W myślach byłam tą opatuloną w ciepłe swetry jesieniarą, która szura liśćmi, podziwia ich kolory i cieszy się z kasztanowych ludków, których małą społeczność sama by stworzyła. I nie wiem kiedy to minęło. I nie wiem co się stało. Wiadomo, że w tygodniu może się nie chcieć, bo praca itd, ale w niedzielę, nawet kiedy była jeszcze w miarę ładna pogoda gniłam w domu i wychodziłam tylko po to by pobawić się z psami.

A teraz mnie bolą plecy i nie wiem dlaczego.

Ale, ale ponieważ są książki zawsze można uciec i od bólu i od brzydkiej pogody. Ucieczka od bólu trwa trochę dłużej, bo udaje się go jeszcze odpędzić ciepłem i jakąś wygodną pozycją. Natomiast od brzydkiej pogody ucieka się zaraz po przeczytaniu kilku słów, bo spora część książki pod tytułem "Siostra Księżyca" dzieje się w słonecznej Hiszpanii. I tam są drzewa pomarańczy i gaje oliwne i słońce i wszystko co dość przyjemne. Ogólnie chyba się starzeję skoro tak zależy mi na odpowiednich warunkach meteorologicznych. Nawet w książkach.

Lucinda Riley tym razem opowiada o Tiggy. Kolejnej z adoptowanych sióstr D'Apliese. Kochającej przyrodę i zwierzęta weganki, która jak i jej poprzedniczki szuka swojego miejsca w życiu. 

Jest to piąty tom z serii i mimo wszystko, że jest w tym już jakiś schemat to nie jest nudno. Może dlatego, że to co najciekawsze dzieje się zazwyczaj w przeszłości i można dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy. W "Siostrze Księżyca" poznajemy kulturę Cyganów i ich sposób na życie oraz kulturę flamenco. Powiedzmy sobie szczerze - dla mnie Cyganie kojarzą się ze złotem, wielkimi domami i wielkimi nagrobkami na cmentarzach. W 1912 roku mieszkali w grotach, żyli zgodnie z rytmem natury, a ich ulubionymi rozrywkami była gra na gitarze i taniec. Śledzimy ścieżkę kariery babki naszej głównej bohaterki, która pragnie zostać najlepszą i najbardziej znaną tancerką flamenco na świecie.

Cóż więcej? Książkę czytało się z przyjemnością i zainteresowaniem. Poprzedziłam ją "Listem w butelce" od Sparksa i było to jak przysłowiowy dzień do nocy. Teraz tylko "Siostra Słońca" i czekanie na zakończenie serii :)


2 komentarze:

  1. Gdy ostatnio migrena uziemiła mnie dwa dni w domu, to nie narzekam już nawet na pogodę, byle nic nie bolało...
    W książkach żadna pogoda mi nie wadzi, gorzej na filmach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Będę musiała przyjrzeć się bliżej tej serii :)

    OdpowiedzUsuń