Czwartek, piątek, sobotę i niedzielę poświęciliśmy na wycieczkę. Pojechaliśmy do Gdańska i Gdyni. Wśród wielu atrakcji które proponują te miasta jest też Muzeum II Wojny Światowej. W ramach przygotowywania się do wyprawy obejrzeliśmy filmik opowiadający o muzeum, a po zapoznaniu się z nim postanowiliśmy, że to obowiązkowy punkt programu. Ja chciałam tam jechać tym bardziej, bo część wystawy miała być poświęcona oblężeniu Leningradu, a jak wiadomo bardzo lubię "Jeźdźca miedzianego". Nie chodzi mi tu o miłość pomiędzy bohaterami, a o to oblężenie, które autorka opisała. Wiem, że to trochę dziwne, ale oblężenie samo w sobie mnie fascynuje i choć to straszne uwielbiam o nim czytać. O ludzkiej walce o przetrwanie, o poświęceniu o tym ile istota ludzka może przejść i co może pokonać.
Samo oblężenie trwało 871 dni. Simons opisywała jak miasto przygotowywało się do walki, wznoszono umocnienia, przenoszono niektóre przedsiębiorstwa, wywożono ważne dzieła sztuki. Dbano by pomniki nie uległy zniszczeniu. Dbano o wszystko tylko nie o mieszkańców miasta. Niemcy okrążyli Leningrad i zamknęli w nim ponad 2,5 miliona ludzi. Starych, młodych, dzieci.
Tak wyglądały dzienne racje żywnościowe chleba. Chlebem nazwać to należało raczej umownie, bo wśród składników znajdowały się rzeczy różne, niekoniecznie nadające się do jedzenia.
Znajome dla starszych czytelników, kartki na żywność.
Kiedy już żywności brakowało na mieszkańców czekało jedno. Śmierć. Ponoć kolejność zgonów w rodzinie można było przewidzieć. Pierwsi w kolejności umierali dziadek i niemowlęta, później babcia i ojciec. Na końcu śmierć przychodziła po matkę i starsze dzieci. Należy też pamiętać, że brakowało opału. Nie było ciepła. Woda zamarzała w rurach, można ją było zdobyć z przerębli, a to oznaczało wyprawę poza w miarę bezpieczne mieszkanie i sporą utratę sił, bo wiadro wody lekkie nie było. Wracając do domów mijało się ciała zmarłych ludzi. Ciała były wszędzie. Nie nadążano z ich zbieraniem, nie nadążano z kopaniem masowych grobów, nie było sił na ich grzebanie. Ten kto mógł wiózł ciało bliskiej osoby na takich sankach. Sanki ogólnie były skarbem. Bardzo ułatwiały transport.
Taki mundur nosił zapewne Aleksander.
Radziecki T-34.
Kiedyś przeczytałam bardzo krytyczną opinię na temat wspominanej książki. Autor zarzucał Simons brak przygotowania, wielokrotne błędy i beznadziejnie opisane sceny seksu. Jeśli z tym trzecim zarzutem jestem skłonna się zgodzić tak te dwa pierwsze nie są dla mnie arcy ważne. Czepianie się o to, że żołnierz może wynosić z koszarów tyle jedzenia ile chciał? Może mógł. Potocznie się żartuje, że Rosja to inny stan umysłu, dlaczego nie? Że czołgi nie takie były jak powinny? Nie oceniam tej historii pod ściśle historycznym kątem. Tak jak napisałam na początku, w tej książce liczy się pokazanie poświęcenia, odwagi i wierności ideałom.
Polecamy to muzeum. Można sobie wypożyczyć audioprzewodnik, albo też przemierzać je samemu. Wystawy są bardzo ciekawe i interesujące. Myślę, że zainteresuje ono każdego, bo warto wiedzieć co nas może czekać kiedy nie będziemy szanować drugiego człowieka.
Zawsze się zastanawiałam jak duże były czołgi i jak wyglądałabym stojąc obok takowego. Z lekka niepewnie.