4 cze 2019

To i owo 2.

By się chciało, by się pisało. By się czytało.

Tymczasem się wspomina. Bo kolega z pracy przyszedł do mnie z dylematem czy ma czytać dalej "Tekst" czy ma sobie odpuścić i przeznaczyć czas na inne książki. Raczej nie znajdzie tam tego co znalazł w Metrze, nie znajdzie tam też jakieś zapierającej dech w piersiach akcji. Glukhovsky popełnił tekst inny, bardzo 'społeczny' i serwujący inny poziom rozrywki. Wspominam tą książkę jako jednoznacznie smutną. Smutny Ilija, smutna Moskwa, smutna Rosja. Zasmutkowany czytelnik.

Tymczasem się czeka. Oczywiście na nowego Harry'ego Hole. Już niedługo, jeszcze trochę. Po remoncie trzeba było rozdzielić ze sobą regały dlatego na tym w bardziej 'prestiżowym' (kurczę, jakie ładne słowo!) pokoju stoją sobie pozycje seryjne. Czyli serie. I miejsce na tego nowego Harry'ego zostało wyznaczone. Książa już dawno zamówiona w przedsprzedaży, więc tylko czekać na maila, że będzie do odbioru.

A co do tych serii. Tak, lubię, nawet bardzo. Tym bardziej kiedy bohater jest fajny, kiedy mogę mu kibicować, kiedy tomów jest dużo, a historia ciekawa. Dobrze jest kiedy bohater jest jeden jak Hole, jak Potter, jak Vuko czy Geralt. Dobra seria jest też dobrą z powodu świata w którym jest osadzona. Tych książek z 'Dragon Lance' na grzbiecie mam 15, a nie są to wszystkie dostępne u nas. Świat Dysku. Ciekawy świat, interesujący bohaterowie. Wciągająca historia, która sięga miliony lat wstecz. A już najlepiej jest tak jak teraz, kiedy to z niecierpliwością czeka się na dalszy ciąg historii.

Nie byłam wredna i dałam Läckberg kolejną szansę. Dwie szanse. Wysłuchałam "Księżniczki z lodu" i "Kaznodziei". Nie wiem czego bym miała oczekiwać po tych sławnych 'szwedzkich kryminałach', ale napewno nie tego co dostałam. Myślałam że będzie tajemniczo, zimno i duszno jednocześnie. Że będzie sennie i apatycznie, a jednocześnie nerwowo. W gruncie rzeczy są to dla mnie książki obyczajowe z wątkiem kryminalnym. I może byłoby dobrze gdyby nie były takie... Rozmemłane. Jakby Läckberg lubiła plątać przeszłość z teraźniejszością i doprawiała to obrazkami z życia typowych Szwedów lubiących pogryzać bułeczki cynamonowe. No i ta "Złota klatka" też zahacza o Fjällbackę. Autorka potrafi tylko tyle? Ani mnie to urzekło, ani zachwyciło. Ot, dobre do posłuchania w pracy, ale tylko tyle.

1 komentarz:

  1. Ja jestem nieco zniechęcona książką Picolud Drugie spojrzenie, jakby kto inny pisał, chyba każdy autor ma w swej kolekcji coś dziwnego...

    OdpowiedzUsuń