16 cze 2019

"Łowca tygrysów", P. Simons.

Czy jeśli stracilibyście miłość swojego życia postawilibyście wszystko na jedną szalę, by spróbować w jedną noc, w jedną minutę ją odzyskać?

Można spróbować i zostać łowcą tygrysów.



Taki problem rysuje się przed bohaterem najnowszej książki Paulliny Simons. Julian nie ma lekko. Po stracie Josephine (która wcale nie była Josephine) boryka się z żalem, wyrzutami sumienia i próbami odnalezienia dla siebie miejsca w świecie. Opuszcza słoneczne Los Angeles na rzecz chmurnego Londynu, byle dalej od wszystkiego. Od tego czego nie rozumie, od rozpaczy, od ludzi. Spotyka tam kucharza. Który w zasadzie jest czymś, kimś, więcej. Czy to co proponuje zdruzgotanemu mężczyźnie jest normalne? Sensowne? Jak on zdecyduje?

Tak jak wspominałam poprzednio coś poszło źle. Piękna, aż nierealna, historia miłości dwojga ludzi została przerwana by autorka mogła snuć ją dalej. W całkiem innym czasie i w całkiem innych okolicznościach. Jeśli ktoś lubi elementy fantastyczne w książkach to myślę, że ta historia przypadnie mu do gustu. Jules się nie poddaje, stara się i podejmuje ryzyko. Nie wiem jeszcze do końca czy to mu się opłaci. Kindle informuje, że do przeczytania książki pozostało 23%, więc jak wiadomo może zdarzyć się wszystko, najróżniejsze rzeczy i mam nadzieję, że tak, bo jeśli to ma być trylogia to historia nie może znaleźć swego finału zbyt szybko.

Bohatera polubiłam. Jules jest fajnie wyważony. Bo jest zrozpaczony, ale nie do końca pokonany. Tytułuje się mianem Tego Który Wie Wszystko, a tak naprawdę okazuje się, że nie wie nic. Jest jak dziecko we mgle, ale nie poddaje się. Walczy i wierzy, choć ta wiara na samym początku była bardzo chwiejna. Uwierzył, by szukać swego szczęścia w innym czasie. By dać im szansę, której nie mogli tak w zasadzie mieć w Los Angeles. Zaryzykował.

Czego żałuję bardzo to tego, że autorka zrezygnowała z tak urzekającego sposobu narracji. Jest to dla mnie zrozumiale, bo fabuła, bo wydarzenia, bo dialogi, bla, bla, bla, ale... Ech, bardzo przyjemnie się to czytało. Mam nadzieję, że do tego wróci.

Książka jest zabawna, mądra. Można sobie przy niej podgybać i się zapomnieć. Od jutra można zacząć na nią polować w owadzim dyskoncie i skuszę się, bo warto ją mieć i myślę, że miło będzie do niej wracać bez względu jak historia Josephine i Julesa się skończy.





No wiem, że to trylogia i tak szybko się nie skończy. Tym lepiej. Wierzę w Simons.

3 komentarze:

  1. Ja lubię elementy fantasy, ale nie zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy na minutę to nie wiem, jeśli już to choć na jedną noc!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam natury łowcy, więc na tygrysy polować nie będę. Jeżeli jednak ktoś lubi, to życzę dobrej zabawy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń