22 maj 2019

"Save You". And me.



Dobrze jest się zanurzyć od czasu do czasu w takich zwyczajnych problemach innych ludzi. Tym bardziej kiedy oni są naszymi wyobrażonymi znajomymi z książek. Nie obarcza nas to zbytnio, zawsze choć trochę czegoś uczy, a po przeczytaniu książki możemy spokojnie zasnąć, bo wiemy, że będzie kolejny tom, a wtedy dla naszych znajomych wszystko skończy się dobrze. Przynajmniej możemy mieć taką nadzieję.

Z bohaterami znanymi z "Save me" lubię się. Nie są jacyś przesłodzeni, nie są zbyt roztrzęsieni, ogólnie mówiąc wzbudzają zaufanie, bo wydają się prawdziwi. Typowi młodzi dorośli, tyle że obarczeni życiową schedą jak James i Lydia, oraz Ruby, nadal szalenie odpowiedzialna i ukierunkowana prosto na Oksford.

W drugim tomie śledzimy ich dalsze losy. Już jakby mniej czasu spędzamy w Maxton Hall. Książka skupia się na relacji młodego Beauforta, a to z Ruby, a to z siostrą, ojcem i przyjaciółmi. Lydia, która musi mierzyć się z własnymi problemami dostaje od Mony Kasten więcej czasu, co mi bardzo przypadło do gustu, bo nie mamy dzięki temu do czynienia z historią traktującą tylko i wyłącznie o jednej parze i ich rozterkach. Również postać Ember, która jest siostrą Ruby, zostaje bardziej rozwinięta. Dobrze uzupełnia fabułę i wydaje się, że w trzecim tomie odegra większą rolę od statystki, jaką pełniła w pierwszej części.

Nieszablonowość, to zaleta tej serii. Jeśli ktoś liczył na to, że historia Ruby i Jamesa będzie prosta to się przeliczy. Para spotyka się z przeciwnościami losu, musi też sprostać nieprzychylności ludzi, którzy wydawali się dla jednego z nich przyjaciółmi. W dodatku - nie całkiem z ich winy. Zazwyczaj jest tak, że para musi walczyć, ale po swojej stronie ma rodzinę i przyjaciół. Kasten wszystko jednak fajnie komplikuje i robi to zgrabnie. Ruby i James nie wiedzą skąd na nich spadnie pech. Postać ojca Jamesa, też już nie wydaje się taka oczywista jak było w pierwszym tomie i większość drugiego. Chciałoby się mieć nadzieję, że miłość rozwiąże każdy problem, ale czy tak będzie? 

Wszystko to razem sprawia, że choć może nie wyglądam trzeciego tomu z zapartym tchem to na pewno chętnie po niego sięgnę, by dowiedzieć się jak to wszystko się skończyło.

5 komentarzy:

  1. Czasami to wręcz dobrze, że losy bohaterów to tylko fikcja...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Najgorzej czytać ze świadomością, że pewne rzeczy się działy. Może i autor wymyślił sam fabułę, ale okrucieństwa jakie opisuje sam sobie nie wymyślił, np. jeśli chodzi o książki związane z konfliktami zbrojnymi. Czasem lepiej serwować sobie zwykłą fikcję.

      Usuń
  2. Nie znam książki, o której mówisz. Zauważyłam jednak, że wraz z wiekiem mam mniej cierpliwości do wielotomowych opowieści. Ukłony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Będę czekać na recenzję 3 tomu, żeby wiedzieć czy warto jednak sięgnąć, żeby dowiedzieć się co dalej 😊

    OdpowiedzUsuń
  4. Słyszałam o tej serii i bardzo mnie ciekawi. Na pewno kiedyś się na nią skusze, ale pewnie nie będzie to w najbliższym czasie. Doba zbyt krótka. :)

    OdpowiedzUsuń