13 lis 2018

Instableh.

Czasem nie lubię instagrama. Szczególnie wtedy kiedy przewala się przez niego akcja promocyjna kolejnej książki. Mam wtedy to chore wrażenie, że każdy ją ma i będzie czytał (hah hahahaha), a ja znowu staję ością w gardle i nie chcę już oglądać kolejnych zdjęć i czytać opinii na temat tej nowości.

Drażni mnie też coraz bardziej to, że wydawnictwa nie zadowalają się wysyłaniem do recenzenta samej książki tylko dodają już do niej gadżety jakby samą książkę trzeba było czymś podeprzeć, jakby sama nie mogła się bronić. Na wypadek gdyby była denna zostanie nam parasol czy koszulka. Przyda się.

Stercząc w kolejce do Czornyja na Targach gawędziłam z kilkoma paniami o rynku książek właśnie. I stwierdziłyśmy zgodnie, że czasem na siłę są wypychane, bo coś trzeba z nimi zrobić, trzeba sprawić by wydawały się wyjątkowe i warte przeczytania chociaż w gruncie rzeczy nigdy (ale to nigdy) takimi w pełni nie będą. Czasem też nie rozumiem napisu 'bestseller' na okładce. Częściej mam wrażenie, że on już nic nie znaczy. Odzwierciedla tylko samą ilość, niekoniecznie już jakość. Ot, napisane bo wypada.

Kiedyś ludzie tego nie potrzebowali, prawda? Jakoś wieści o tym, że np. Tołstoj napisał się roznosiły w społeczeństwie. Kto chciał ten wiedział. Być może rynek był mniejszy. Tak. Ale czy to znaczy, że był gorszy?

Oglądam sobie te wszystkie ładne zdjęcia i w takich momentach mam wrażenie, że to tylko kolejne kopie. Fakt, gdyby nie insta nie znałabym wielu fajnych pozycji, ale chyba nie warto płynąć z prądm pod tym kątem. Przyjdzie czas, to się przeczyta.

3 komentarze:

  1. Kiedyś w ogóle rynek wydawniczy był mniejszy, ale jednocześnie niektóre wydawnictwa miały markę, można było zaufać...teraz i to sie zmieniło, niby dobre wydawnictwo, a błędy w druku lub mierne pozycje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jakość też znacznie podupadła. Szkoda trochę, bo w gruncie rzeczy wolałabym przeczytać jedną dobrą powieść, a nie kilka średnich.

      Usuń
  2. Mamy istny zalew książek, nic dziwnego że znajdują się w nim "bestsellery" pełne niedoróbek a nawet błędów. Każdy czytający nie raz się z taką pozycją spotkał. Z drugiej strony, myślę, że to dobrze że o książkach się mówi, że się je - jeszcze - czyta. Był taki moment, gdy się bałam, że tradycyjna papierowa książka pójdzie w odstawkę. Jednak nie. Jednak wciąż mnóstwo ludzi czyta i się tym chwali. I to się chwali, nomen omen!

    OdpowiedzUsuń