18 lip 2020

"Smażone zielone pomidory", F. Flagg.

Gdzie ta fabuła?

Jakaś fabuła jest zawsze. Czasem już od samego początku wiemy do czego książka będzie zmierzać. Czy to do szczęścia homoseksualnej pary czy do śmierci na krześle elektrycznym nazywanym czule "Starą Iskrówą". Czasem jednak nie do końca możemy być tego pewni.

Przeczytałam "Smażone zielone pomidory" od Fannie Flagg i z wielką przyjemnością stwierdziłam, że to coś całkiem innego, a jednocześnie fantastycznego. Ktoś, bodajże na Lubimy czytać napisał, że ta książka po prostu przytula. I się zgodziłam. Nawet jeśli działo się coś złego z bohaterami, to nie kończyło się źle. Bo to, że ktoś straci kawałek ramienia nie jest przecież końcem życia. To, że dzieci chętnie popatrzą na umarlaka w trumnie to przecież też nic nadzwyczajnego. Naturalna część życia, ciekawość. Okradanie pociągów? Przecież biedni też muszą jeść. Książka Flagg pokazuje również dość dobrze jak traktowano kiedyś czarnoskórych mieszkańców Ameryki. Narzucano im ciężkie restrykcje, które jednak nie znajdowały zastosowania w drugą stronę. Dwuznaczne uczucia wzbudzała sprawa zaginięcia(/śmierci) męża Ruth. No, bo przecież też skończyło się dobrze, nie? Czy nie?


Nie wiem jak to wyjaśnić. Fabuła jest zawsze. Układ zdarzeń w świecie przedstawionym. Jest. W książce Flagg wszystko jest jednak przemieszane, poszatkowane. Dowiadujemy się co działo się kiedyś ("Tygodnik Dot Weems" - pod tym kątem bardzo zabawny, w szczególności jej druga połowa ;) w Whistle Stop. Te wydarzenia przeplatają się z rozmowami, które w domu dla staruszków prowadzą dwie inne kobiety. Przeszłość jednej z niej i teraźniejszość drugiej też interesują czytelnika i wywołują uśmiech na twarzy. Nie, nie chodzi tutaj o to, że ta powieść to same heheszki. Jest to jednak pozytywna i ciepła historia pokazująca, że podziałami nie dojdzie się do niczego. Że nie można nikogo skreślać. Należy mieć przyjaciół, ale należy mieć też własne zdanie. Należy wierzyć w siebie i swoje siły. Należy kochać świat.

Tak, lubię czytać takie książki. Trudno mi w nie wierzyć. W ten światopogląd. W to, że świat może być dobry. Pandemia, zamęczane zwierzęta w schroniskach i na trasach turystycznych, konflikty zbrojne, koniec urlopu. "Smażone zielone pomidory" to jednak piękna bajka dla dorosłych, która przytula czytelnika i zostaje z nim na długo.


____________________________
A w Toruniu było fajnie. Kopernik miał maseczkę, koty w Neko Cafe nie były dość entuzjastycznie nastawione do głaskania, a wypiek pierników w Żywym Muzeum Piernika poszedł pozytywnie.





3 komentarze:

  1. Super! ta autorka to po prostu balsam na duszę:-)
    Ciesze się, że wypad udany, taką mam nadzieję!

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam ją po Twoje opinii dopisać do listy do przeczytania, ale okazuje się, że już tam ją mam :) Taki otulacz zdecydowanie by mi się przydał :)

    OdpowiedzUsuń