20 wrz 2019

Dzisiaj śpimy w Instytucie.

Czasem sama siebie nie rozumiem. Siebie i oceniania książek na Lubimy czytać. No daje się te gwiazdki. Jednej książce mniej, drugiej więcej. Stało się tak, że w ostatnim czasie przeczytałam na czytniku powieść, powiedzmy obyczajową pt. "Dzisiaj śpisz ze mną" Anny Szczypczyńskiej i wysłuchałam audiobooka autora, którego nikomu nie trzeba przedstawiać - Stephena Kinga. Słuchałam "Instytutu".

Szczypczyńskiej dałam 6 gwiazdek, Kingowi 7.

Irytuje mnie to, bo książki od siebie dzieli kilka lat świetlnych. Ta pierwsza opowiada o Ninie, kobiecie po trzydziestce, która co zaskakujące jest szczęśliwa. Naprawdę. Ma fajnego męża, ma dwie córeczki, które są z gatunku tych co to papka zawsze w buźce, a jeśli jakaś plama z niej powstanie to się spierze. Są słodkie. Nina pracuje w redakcji portalu, gdzie konkretniej zajmuje się działem zdrowego stylu życia.

Tymczasem w "Instytucie" sytuacja taka różowa nie jest. Instytut jest miejscem gdzie gromadzi się dzieci, które są uzdolnione pod względem telepatycznym lub telekinetycznym. Dzieci te zazwyczaj są wykradane swoim rodzicom. Rodzice, by nie robić szumu, są skutecznie eliminowani. Dzieci poddaje się eksperymentom i badaniom, które mają za zadanie wzmocnić ich umiejętności, po to by mogły je wykorzystać do szczególnego celu.

Pani Nina ma problem. Bo brakuje jej rąk do pracy. Koleżanka na L4, a szef wymaga wyników. Znajduje sobie pomoc w praktykancie, nijakim Janie Ogińskim. Akcja czasu bieżącego przeplatana jest wspomnieniami bohaterki o jej miłości z młodości.

Dzieci w Instytucie też mają problem. O wiele bardziej poważny. Kiedy już zostaną przebadane wzdłuż i wszerz zsyła się je do tzw. "tylnej połowy". Tam czeka je jedynie coraz większy ból głowy, apatia, aż wreszcie miejsce nazywane potocznie "warzywniakiem".

Zakończenie historii o Ninie było... Normalne. Żadnych ekscesów. Sprawa romansu została elegancko zamieciona, mąż został doceniony, a życie znów stało się piękne. Stanie się piękne. Na pewno.

Zakończenie książki Kinga było wybuchowe. Jak to bywa było niejednoznaczne. Ostrożnie otwarte.

I tak się zastanawiam dlaczego akurat wyszło tak, że te dwie książki są obok siebie, a ich oceny są tak zbliżone choć historie całkiem inne, o innym sposobie skomplikowania, o innym targecie i innym poziomie.

Trzeba jednak przyznać, że książka pani Szczypczyńskiej jest bardzo plastyczna. Problemu nie sprawia wyobrażenie sobie Niny, która wchodzi do biurowca, a na ubraniu odkrywa plamę z papki, którą wciskała córce. Brzmi to dość swojsko i znajomo (no, nie mi). "Instytut" też tu nie sprawia tego typu problemów. Łatwo można sobie wyobrazić budynek gdzieś w zapomnianym przez ludzi skrawku Maine.

Nina jest mądra. Nie wydaje się idiotką. Luke, główny bohater książki króla horrorów, jest jednak mądrzejszy, mimo że to dzieciak.

Każda z tych książek jest dobra. Ale kiedy widzę je obok siebie nie mogę zdzierżyć tego, że jedna ma 6 gwiazdek, a druga 7. Tylko albo aż. Aż albo tylko.

"Dzisiaj śpisz ze mną" jest ciekawe jeśli chcemy sobie zaserwować ucieczkę od jesieni, która uderzyła nagle i sprawiła, że kasztany rozłupują nam czaszki, a liście nie szeleszczą choćby nie wiem jaki szelest miały zapisany w kontrakcie.
"Instytut" to zupełnie inna liga. Może niezbyt straszna, ale doskonale niepokojąca. Napisana w taki sposób, który każde się zastanawiać czy to aby na pewno w stu procentach literacka fikcja.

King jest lepszy. O wiele, wiele lepszy niż to sugeruje jedna marna gwiazdka.

5 komentarzy:

  1. Tak sie zastanawiam czy w ogóle te Gwiazdki mówią cokolwiek o książkach, każdy lubi co innego i każda fabuła jest inna, trudno się chyba tym sugerować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Racja, tym bardziej jeśli ma się porównać dwie całkiem inne książki. Z drugiej jednak strony jakiś sposób oceny istnieć musi. Można się sugerować wyliczaną średnią ewentualnie, bo to w miarę obiektywne.

      Usuń
  2. Jestem ciekawa tego "Instytutu" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. wiadomo, że nie da się ocenić dwóch różnych gatunków jedną miarą. Na LC istnieje też możliwość wystawienia recenzji bez nadawania gwiazdek. Ale wydaje mi się, że osoby czytające recenzję "Instytutu" czy tej drugiej książki będą wiedziały, że nie można ich stawiać w tej samej lidze, bo to dwie zupełnie inne bajki :) przynajmniej ja tam to pojmuję :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczęłam czytać "Instytut" i mam nadzieję, że okaże się naprawdę dobra. Tym bardziej, że nie potrafię się przekonać do twórczości pisanej Kinga. Jednakże ekranizacje uwielbiam.

    OdpowiedzUsuń