8 gru 2019

"Jeśli mógłbym dokończyć...", J. Clarkson.

Ciemno rano, ciemno po południu, światła słonecznego ostatnio w pracy nie widuję wcale. Jakże miło sięgało się więc po książkę, która okazała się być promieniem słońca w codziennej szarej i ciemnej rutynie.


Clarksona można nie lubić, facet często czepia się innych, często obśmiewa różne modele i marki samochodów, ale w swoich felietonach porusza zdecydowanie więcej tematów i tych z życia prywatnego jak i z życia codziennego Brytyjczyków. Co dla czytelniczek jest najważniejsze nie ma tutaj wielu wzmianek o samochodach, więc jeśli nie przepadacie za tą stroną zawodową Jeremy'ego możecie śmiało po tą książkę sięgnąć.

Felietony pochodzą z "The Sunday Times" gdzie Clarkson ma swoją rubrykę i są datowane od 22 marca 2015 do 31 grudnia 2017.

O czym pisze? Naprawdę o wszystkim. O tym co dzieje się w Wielkiej Brytanii. Ponieważ, jak widać po datach jest to historia najnowsza, dowiemy się co jest z tym całym Brexitem i kto jest temu winien (młodzi Brytyjczycy). Dowiemy się też dlaczego koty tak naprawdę nie są takie miłe jak nam się wydaje i w rzeczywistości każdy z nich kryje w sobie psychopatę. Clarkson czasem w swoich felietonach pisze też o sprawach mniej błahych, wspomina śmierć matki i trudny dla niego czas, kiedy to został zwolniony z "Top Gear". Nie są to jednak łzawe wynurzenia kogoś kto ma poczucie niesprawiedliwości i szkody. Chyba nie byłby sobą gdyby nie zachował do wszystkiego pewnego dystansu. Dość żartobliwie wspomina swój pierwszy poważniejszy pobyt w szpitalu. Dla człowieka, który tak naprawdę nigdy sam nie chorował, okazało się to dość traumatycznym doświadczeniem. Okazało się przy okazji, że zapalenie płuc doskonale wspomaga rzucenie palenia. Dowiemy się też jak trudno jest uzyskać aprobatę dla pomysłu tytułu nowego programu.

Jego krótkie opowiastki bardzo mnie rozbawiły i przyniosły więcej radości niż każda inna książka, która tą radość miała mi w założeniu dać, jak wynikało z zapowiedzi wydawnictw czy innych recenzentów. Można twierdzić, że niektóre kwestie są prostackie i powiedzmy sobie wprost - chamskie. Jednak tak naprawdę jest tak jak Clarkson napisał. Nie lubimy słuchać gości w krawacie, bo kiedy tylko widzimy krawat, wiemy, że koleś będzie przynudzał. Jeremy z okładki ma poczochrane i przerzedzone włosy, nieogoloną twarz i nie ma krawatu co faktycznie może nas bardziej skłaniać do tego, że chcemy się dowiedzieć co ma do powiedzenia. Nie czujemy jakiegoś dystansu, ot znajomy facet z którym miło pogadać.

Wielokrotnie czytałam na głos fragmenty jak i całe felietony Małżowi. Śmialiśmy się z nich, bo są bardzo śmieszne i życiowe.

Bardzo się cieszę, że w domu mam jeszcze jedną książkę z tej serii. Przejrzałam też już olx, bo z chęcią zapoznam się ze wcześniejszymi historiami, które spłodził ten nieprzeciętnie dziwny, ale bardzo zabawny umysł.


5 komentarzy:

  1. Jakąś książkę tego autora kupiłam kiedyś mężowi, ale nie był zachwycony, więc nie konotuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. On różne rzeczy pisze. Dla mnie te felietony są fajne, ale mamy w domu jeszcze jedną jego książkę i ta jest w całości o samochodach. Pisał też o tym "Top Gear".

      Usuń
  2. Nie słyszałam jeszcze o tej książce

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie przepadam za tym gatunkiem, taką formą książki... nie odnalazłabym się ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. W takich felietonach może sie odnaleźć ktoś z dystansem do samego siebie i do otaczającej go rzeczywistości. Tak dziwnie się składa, że człowiek w chwili zagrożenia życia, pozbywa się pozerstwa, jakby się na nowo narodził...Wtedy krawat zaczyna cisnąć…
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń