2 gru 2020

"Unorthodox", D. Feldman.

Jeśli ktoś mi mówi o jakimś popularnym serialu z Netflixa to ja zazwyczaj przytakuję i chrząkam, bo nie jestem fanem śledzenia kolejnych odcinków najnowszych produkcji. To, że na okładce książki jest etykietka "Netflix serial oryginalny" nie robi na mnie wrażenia. Omawianą niżej pozycję jednak polecała mi siostra, a jej nasza kuzynka, więc w zasadzie nie zastanawiałam się zbytnio. Może i zazwyczaj nie zgadzam się z gustem literackim mojej siostry, ale historia o ortodoksyjnej Żydówce, która opuszcza swoją rodzinę mnie zainteresowała.

Naszą bohaterką jest Deborah. Poznajemy ją jako kilkulatkę, która ma nieciekawą historię rodzinną. Jej matka opuściła chasydzką społeczność, więc dziewczynka jest jakby wyklęta. Jej ojciec również nie jest do końca normalny. Ma problemy głównie z sobą i dlatego dziewczynką opiekują się dziadkowie.

Jej dzieciństwo jako takie nie wydaje się być znacząco inne niż dzieciństwa innych dzieci, wyznających inne religie. Ciekawie zaczyna się robić wraz z upływem lat, kiedy bohaterka staje się coraz starsza. Musi chować książki, które ukradkiem poczytuje, kiedy nikt nie widzi. Nie może mówić po angielsku, mimo, że mieszka nigdzie indziej jak w Nowym Yorku. Musi powstrzymywać się w szkole przed wygłoszeniem jakiegoś złego komentarza, musi pamiętać by ubrać się odpowiednio, jak dobra, pobożna dziewczyna.
Okazuje się, że bycie kobietą w tak hermetycznym środowisku jest niezmiernie trudne. Brak informacji odnośnie tego kim się jest i kim trzeba się stawać wydaje się wręcz niemożliwy do wyobrażenia. Poczytywałam fragmenty na głos Małżowi i oboje zastanawialiśmy się wtedy jak to w ogóle możliwe. Wchodzenie w małżeństwo, sposób w jaki się to robi sprawia, że to wydaje się nie do przyjęcia, nie w takiej formie, nie z takim podziałem obowiązków. Absolutny brak informacji o tym co kobieta i mężczyzna powinni z sobą robić, a jednocześnie stawianie im wymagań i analizowanie życia intymnego nowożeńców razem z rodziną, znajomymi i rabinem na czele wydaje się być czymś odstręczającym i nienormalnym.

Debatowaliśmy nad tym długo i bardzo trudno było nam sobie wyobrazić takie życie. Całkowicie poświęcone Bogu i rodzinie, studiowaniu pisma i wychowywaniu sobie służących jakimi w tym środowisku są kobiety. Podporządkowanie mężczyznom i domu. Rezygnacja z wykształcenia. Podobnie jak i Deborah dziwiliśmy się, że całe życie toczy się we względnym ubóstwie, a kiedy przychodzi do organizacji wesela nagle pieniądze nie mają znaczenia i po prostu są. Chodzenie do mykwy i odliczanie czystych szmatek - koszmar.

To dobra książka jeśli chcecie takiej lektury podczas której będziecie bardzo szeroko otwierać oczy z niedowierzania. To ciekawa książka jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć o życiu w wewnętrznym świecie chasydów. To książka, którą w zasadzie powinien przeczytać każdy by przestał narzekać i zaczął doceniać to jak może żyć i ile wolności posiada.


 

Tak swoją drogą to wydaje mi się, że Stephenie Meyer jest taką ortodoksyjną zmierzchówką. Czekałam na tą książkę, na "Słońce w mroku", ale nie mogę powiedzieć, że mnie ucieszyła. Ale jeszcze trochę do końca.


3 komentarze:

  1. Wpisałam i wcięło, wiec powtórzę, że lubię takie książki i napisze do Mikołaja, by pamiętał...

    OdpowiedzUsuń
  2. Na netflixie zdarzają się nieraz słabe produkcje, ale czasami da się "wyłowić" coś wartościowego. Ja np. polubiłam bardzo kanadyjski serial "Podróżnicy", ale skończył się po 3 sezonach. Unorthodox jeszcze nie oglądałam, ale może się uda nadrobić zaległości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Opisałaś lekturę bardzo ciekawie, ale mnie by chyba szlag trafił jakbym czytała o traktowaniu kobiet w tym hermetycznym środowisku. Pozdrawiam noworocznie.

    OdpowiedzUsuń