13 lip 2019

"Save us", M. Kasten.

Niektóre trylogie kończą się zbyt szybko. I w zasadzie wcale im to nie szkodzi. Jednak jako książkowy truteń jestem trochę zawiedziona. Lubię kiedy historia się rozwija, a nie tak jak tu. W "Save us" miałam najmocniejsze wrażenie, że autorka poleciała po łebkach. Kolejne wątki zostały odhaczone, finał historii został rozwiązany (zbyt) prosto i już. Koniec. W gruncie rzeczy myślę, że młodzieży mogłoby się takie coś spodobać, bo kto by chciał tracić czas na zbędne opisy czy bardziej rozwlekle pokazywanie tego co dzieje się w sercach i umysłach bohaterów, ale cóż, może tego teraz trzeba.

Było kilka wątków które mi się podobały. Na przykład ten kiedy to James musiał zacząć pomieszkiwać u Ruby (która swoją drogą w tym tomie stała się strasznie płaska, może ze względu na natłok bohaterów autorka nie miała miejsca na to?). Podobało mi się to, że Lydia i Ember potrafiły postawić na swoim, polubiłam ciotkę bliźniaków.

Historia w książce była jednak zbyt piękna. Wszyscy bohaterowie skończyli jako jedna wielka kochająca się rodzina (no, za wyjątkiem ojca Jamesa i Lydii). James porzucił w końcu drogę, którą wybrali dla niego rodzice, Lydia dostaje swoją szansę, a Ruby bez przeszkód może myśleć o wymarzonych studiach. Czarne charaktery zostały wybielone, finał historii zostaje rozwiązany bardzo tanio za pomocą pewnego kluczyka który kiedyś został przekazany z jednych rąk do drugich.

Mogę powiedzieć, że czytało się fajnie, ale ta trylogia nie zachęciła mnie w żadnym stopniu by sięgnąć po inne książki autorki. Wiem, że staję tu ością w gardle wielu osobom, ale w gruncie rzeczy są o wiele lepsze książki. Jeśli ktoś lubi takie zapychacze to może śmiało po książki Kasten sięgać. Czytało się lekko, łatwo i przyjemnie. Nie wiem jednak czy nie lepiej poświęcić więcej czasu na coś o wiele bardziej wartościowego.


1 komentarz:

  1. Czasem tak mam, że czytam jedna z książek cyklu, by przekonać się, czy warto sięgnąć po następne, znam tez osoby, które wolą zamknięte całości.

    OdpowiedzUsuń