27 wrz 2018

Z życia książkowego trutnia.

Nie lubię kiedy jestem w stanie choroby pośredniej. Nie w stu procentach zdrowa, ale też i nie tak chora bym mogła ubiegać się o zwolnienie lekarskie. Nic się nie chce, a robić trzeba. Książki też by się chciało czytać, ale litery nie chcą się składać w całość. A stos wstydu ciągle rośnie i rośnie.

Ale to nie moja wina, że one same sobie wpadają w kolejkę. Mogłoby być prosto. Cała seria o Harrym. Nie, bo muszą być przerywniki, bo tak się nie czyta. To przerywniki. Dłuższe. Krótkie. A tu jeszcze wpadło coś z biblioteki i przeczytać trzeba, bo to ma termin... No ale była, a na papierze zawsze lepiej się czyta. I tak kolejny tom Harry'ego się odwleka.

Stosik malałby też gdyby King pisał inaczej. Zaczęłam ten "Bastion". Bo bardzo mnie zaciekawił. Ale King jest Kingiem i oczywiście wpakował mnie na przynudzającą minę. Która jest wielka. I ciągnie się przez kilkadziesiąt stron.

Stos nie może się zmniejszyć przez olx i Biedronkę. Bo całość Wojny i Pokoju kosztowała 12 złotych (+przesyłka), a książki Clarksona były w promocji za 30 złotych. Tutaj przynajmniej jedna nie jest w pełni dla mnie. Clarkson pisze w niej głównie o samochodach więc pałeczkę przejmuje mąż. Na zdrowie. Jest też drugi tom o Mannitou (olx) i "Siostry", "Shantaram", "Bez śladu" (Biedronka). I kilka książek które sobie kupiłam na imieniny... W lipcu.

Nic to! Najważniejszy wydatek poczyniliśmy jednak przedwczoraj kiedy to po stołowaniu się w McDonaldsie (ostatni raz, naprawdę) i kinie poszliśmy do Ikei. I są! Nowe półki! Będzie więcej miejsca! W ogóle będzie miejsce na książki... Jutro planujemy wiercić i wieszać.

1 komentarz:

  1. Moja ostatnia refleksja z pobytu w Empiku - tak dużo książek,a tak mało czasu...
    Zdrowia życzę, teraz pora ulubiona przez choroby grypopodobne!

    OdpowiedzUsuń