17 wrz 2018

"Siostrzyczka".

Sue Fortin stworzyła coś co chyba przypadkiem stało się thrillerem. Ewentualnie czytelnik który chce znaleźć w thrillerze drugie dno znajdzie je bardzo łatwo.



Sprawa jest dość prosta. Rodzina - Clare, Luke + dwie córki. Matka Clare - Marion. Wszyscy mieszkają razem. Do szczęścia Clare i jej matki brakuje tylko siostry i córki. Alice. Zabrana przez ojca z domu wiele lat wstecz pozostaje nieuchwytna. Marion i Clare przez te wszystkie lata nie tracą nadziei i wciąż szukają. Pewnego dnia następuje przełom i od Alice przychodzi list za którego sprawą rozpędza się karuzela wydarzeń które nigdy nie powinny mieć miejsca.

Co zauważa sama autorka na końcu książki historia miała traktować o stosunkach między ludźmi i o uczuciach jakie mogą pojawić się kiedy w najbliższym nam otoczeniu zachodzą zmiany z którymi musimy się zmierzyć.

Dla mnie najlepszym z książki było to jak daleko mogą posunąć się ludzie dążący do swego celu. Martha podająca się za Alice i Tom. Tom którego miłość zmienia się w niebezpieczną zawiść wobec Clare i jej rodziny.
Jak bardzo można czuć się samotnym i opuszczonym na świecie by wykorzystać przypadkową (?) śmierć przyjaciółki, podszywać się pod nią i spróbować stworzyć sobie dzięki temu namiastkę czegoś czego nigdy się nie miało czyli rodziny. Jak długo można hodować w sobie ziarno odrzucenia, jak przez lata można je podsycać i nie dopuszczać do tego by uczucie przeminęło, by się wyciszyło? Wydaje mi się, że Tom w pewnym sensie nie chciał sobie odpuścić. Spotkanie Marthy w demaskującej ją sytuacji sprawiło, że jego ziarno wybujało do niebezpiecznych rozmiarów przez co postanowił ukarać Clare nie tyle za odrzucenie go co za własne niepowodzenia.

Na końcu książki są dodane przez autorkę pytania które można wykorzystać przy spotkaniach DKK. Jedno z nich brzmi: czy myślicie, że Martha żałowała swoich czynów? Myślę, że tak. Bo chociaż jej zachowanie było przewrotne nie można powiedzieć, że nie była poszkodowaną w całej sprawie. Owszem, jej pobudki same w sobie nie były normalne i można by też dyskutować nad tym czy były bezsprzecznie złe. Z drugiej jednak strony nie można zapomnieć, że stała się ofiarą. To nią posłużył się Tom by dopiąć swego. Pomijając fakt zaistnienia morderstwa i podszycia się pod osobę zmarłą, myślę, że Martha chciała tego co każdy z nas. Chciała mieć rodzinę i być kochaną, tak po prostu. W końcu sama odebrała sobie życie i myślę, że nie zrobiła tego ze strachu przez ewentualnymi konsekwencjami prawnymi tylko przed tym, że zostanie odrzucona, że zostanie sama. Nie wiem jak mogłaby zadośćuczynić za to czego się dopuściła ale myślę, że jednak żałowała. Dlatego wszystko skończyła.

Kiedy zaczynałam czytać tą książkę pomyślałam sobie: boże, kolejna która na samym początku kładzie bohaterkę w szpitalu byśmy mogli wiedzieć jak bardzo tragicznie i niebezpiecznie będzie. Nie spodziewałam się zbyt wiele. Książka jednak bardzo mi się podobała. Akcja była spójna i szybka. Po niektórych bohaterach można by oczekiwać więcej. Marion czy Luke wydają się dość płaskimi i pasywnymi bohaterami potrzebnymi tylko do tego by zapchać dziury w fabule. Podobnie jest z samą Marthą. Pomimo, że jest osobą odpowiedzialną za całe zamieszanie jest jak dla mnie gdzieś z tyłu. Tak naprawdę pierwsze skrzypce gra Clare. Strasznie irytowało mnie podkreślanie tego jak bardzo chce być dobrą i kochającą żoną i matką. Na ostatnich stronach książki młode małżeństwo zmienia swe priorytety i postanawia żyć inaczej by nadal tworzyć szczęśliwą i kochającą się rodzinę.

Czego najbardziej mi brakowało? Rozwinięcia wątku Marthy. Co mi się najbardziej nie podobało? Leonard. To, że był niepotrzebnym i też nierozwiniętym wątkiem w historii Clare i jej siostry.

Ogólnie na plus i polecam przeczytać. Można ze spokojem oderwać się od swoich problemów i zająć tym co trapi innych. Dla ludzi lubiących rozdzielać włos na czworo.

3 komentarze:

  1. Ciekawa recenzja. Spróbuję wypożyczyć tę książkę.
    Dziękuję za wizytę u mnie i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sprawnie napisana recenzja, zaciekawiłaś mnie. Zastanawiam się tylko, czy nie zdradziłaś zbyt wiele? Myślisz, że wiedząc o tym, co napisałaś mogę jeszcze wciągnąć się w książkę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że tak, bo dość dużo pomniejszych dla mnie kwestii pominęłam, więc jest o czym poczytać.

      Usuń