14 mar 2020

Truteń książkowy i mapa marzeń.

Włączyłam rano radio (obecnie testuję Tok FM) i po pięciu minutach pomyślałam, że jeśli kolejne pięć będę słuchała o korona******* to chyba zwariuję. Rano rozwijali ten temat z perspektywy aptekarza. Wyłączyłam. Cisza jednak nie była zbyt interesującą opcją, książki słuchać mi się nie chciało i pomyślałam, że włączę i posłucham tych sławnych podcastów.

Wybór był dość spory. Padło na "Marzenia Flow Magia". Izabela Kula jest kołczem od spełniania marzeń i wierzenia we własne siły. Mówiła miłym dla ucha głosem i dość spójnie. Miałam wrażenie jakbym słuchała dość swobodnego programu radiowego, a o to chyba w tym wszystkim chodzi.

Ale gdzie tu coś o książkach? Otóż, w jednym z odcinków tego podcastu autorka opowiadała o tworzeniu mapy marzeń. Mapa taka ma wizualizować nasze mniej czy bardziej osobiste pragnienia i pomóc do nich dążyć. Nigdy w to nie wierzyłam i nie praktykowałam. Ona mówiła, że najpierw należy sobie przygotować duży kawałek papieru, najlepiej B1, kilkanaście kolorowych gazet, klej i nożyczki. Najpierw przeglądamy prasę, wycinany z niej interesujące nas obrazy i wyrazy czy litery by sobie z nich coś ułożyć. Gdy już mamy dość przeglądamy te które już mamy i przeprowadzamy ostatnią selekcję. Później wszystko co nam zostało grupujemy wg. stworzonych przez siebie kategorii i naklejamy na bristol. Tak powstałą mapę przyczepiamy w widocznym dla nas miejscu, ewentualnie robimy zdjęcie i umieszczamy na tapecie tak by móc ją widzieć dość często. Mapę najlepiej tworzyć na nowiu i za jednym zamachem. Resztę zrobi podświadomość.

Tia...

Ponieważ jednak do popołudnia nie miałam bardzo zajmujących zajęć zaczęłam rozmyślać o takiej mapie ukierunkowanej szczególnie na książkowego trutnia. Cóż mogłabym tam umieścić?

Kilka lat wstecz przeczytałam "Paryż" ze Szmaragdowej serii. Z Targów przywiozłam sobie "Londyn" i "Rosję". Kto kojarzy te serię wie, że to nie są książki małego kalibru. Ale chciałabym, chciała. Przykleiłabym więc ich okładki.

Nakleiłabym też jakąś ilustrację, która miałaby symbolizować dyskusyjny klub książki. Bo w zasadzie ja chciałabym o książkach z kimś pogadać. Z drugiej jednak strony kiedy mam przemówić do innych ludzi to strasznie mi drży głos, a ja zaczynam się trząść co mogłam odczuć pytając B.A. Paris "czy jej własne myśli czasem jej nie przerażają". Małż ma to nagrane. Stąd blog. Bo pisać łatwiej.

Regały czy półki z książkami. Kiedyś chciałam być bibliotekarką. W zasadzie nadal chcę, bo czemu nie. Życie po prostu skierowało mnie na inną ścieżkę zawodową. Opiekuję się więc moją małą biblioteczką, po ciuchu się ciesząc, że moje książki nie muszą przeżywać tego co niekiedy przeżywają książki biblioteczne.

Zdjęcie dzikich tłumów. Chciałabym pisać na tyle sensownie i być na tyle poczytną blogerką by móc wejść na targi książki z etykietką 'bloger'. Choć w gruncie rzeczy wiem, że to śmieszne, bo czasem ilość nie przekłada się na jakość (dlatego ostatnio nie przeglądam w ogóle insta). Po prostu chciałabym mieć świadomość, że osiągnęłam to co jest coś warte i to nie tylko dla mnie. Nie chciałabym być krytykiem literatury. Nie chciałabym też zarabiać milionów. No nie wiem, chciałabym mieć jakąś pozycję.

Zdjęcie z Sankt Petersburga. Bo chciałabym tam kiedyś dotrzeć i zobaczyć miasto znane mi z kartek "Jeźdźca Miedzianego". Rosja, sporo fotek z Rosji.

Duże litery, które układałyby się z słowo "BLOG". Bo chciałabym rozwijać to miejsce i starać się by było przyjazne dla czytelników. Tak, wiem, blogi to przeżytek. Ale dla mnie to najbardziej przyjazne medium, jakie mogłam sobie wymyślić. Może i nie jestem zbyt kreatywna, wystarczyłaby mi jednak świadomość, że czytelnik dobrze się czuje z moim słowem. Rozdawajki, wyzwania, jakieś łańcuszki? Nie, to nie dla mnie, bawię się sama. Tak, wiem, że to najprawdopodobniej moja największa wada.

Powklejałabym zdjęcia kilku pisarzy, np. Sapkowskiego, Nesbo, Rowling, Hannah, Weis, Simons itd. Miło by było spotykać kolejnych ludzi, którzy tworzą wspaniałe książki. Ostatnio byli to Paris i Grzędowicz.

Tak mniej więcej by ta mapa wyglądała.

Praktykowaliście kiedyś?

Ps. Pani kołcz powiedziała też, że dobrze jest dziękować i to dziękować za coś konkretnie.
Dziękuję Ci Małżu. Za to, że sprawdzasz rozkład pociągów i nie masz nic przeciwko inicjatywom okołoksiążkowym ;)


6 komentarzy:

  1. Jeśli książki to tylko na papierze.
    Tylko takie czytam i piszę.
    A Petersburg to miasto nieporównywalne z żadnym innym. Choćby z powodu białych nocy czy tego "Jeżdżca Miedzianego". No i tych mostów zwodzonych...
    Życzę Ci powodzenia w realizacji planów...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie praktykowałam, aż tylu chyba nie mam, by mapy tworzyć.
    Dzisiaj obudziłam sie wcześnie, a w tv powtórka Xięgarni, tak więc miło zaczął mi się dzień.
    Dziękować, mówisz?
    To ja dziękuję wszystkim, którym chce się pisać i komentować na blogach:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak radziła. W rzeczywistości miała rację, bo mówiła że mamy nawyk dziękowania. Bo tak nas uczą, rzucić to 'dziekuję' i po kłopocie. Należy się jednak czasem trochę pogimnastykować i uzasadnić szerzej te podziękowania.

      Usuń
  3. Jesteś bibliotekrą we własnym zaciszu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś robiło się mapy myśli, ale takiej z marzeniami nie było okazji :) I o ile jeszcze jakąś listę (bo listy tworzyć lubię) mogłabym poczynić, o tyle forma wyklejanki chyba do mnie nie przemawia.

    Ale za to podcasty zdecydowanie ostatnio polubiłam, chociaż nieco inne - kryminalne. Mam ich całą listę do słuchania. Postawiłam na razie na te po angielsku, bo coraz mniej mam z tym językiem do czynienia, a chcę się nieco podszkolić. Skończyłam niedawno Atlanta Monster, a teraz słucham Up and Vanished.

    OdpowiedzUsuń
  5. Sądzę, że Twoje marzenia nie są wygórowane i powinnaś w wolnym czasie zrobić sobie taką mapę. Będziesz mogła po niej wędrować palcem, do czasu aż nie nadarzy się okazja faktycznej realizacji punkt po punkcie. Ostatnio w kole fortuny uczestnik powiedział, że z europejskich stolic najbardziej podoba mu się Moskwa. My Polacy tak jesteśmy uprzedzeni do wszystkiego co rosyjskie, że nie potrafimy zrozumieć iż naród ten posiada piękną architekturę i bardzo bogatą kulturę. Ten Sant Petersburg to doskonały pomysł. Trzymam kciuki za mapę i jej realizację. Ukłony

    OdpowiedzUsuń