11 lip 2019

Nie o książkach dziś.

Dziś wpis będący dość daleki od zwyczajowych tematów na blogu poruszanych. Musicie mi wybaczyć, ale chcę napisać o czymś by osoby będące w podobnej sytuacji miały jakieś informacje, bo ja takowych znaleźć nie mogłam, a jeśli już to bardzo mało ich było. Chciałam napisać kilka słów by osoby na początku terapii wiedziały czego się spodziewać.

Sprawa dotyczy leczenia lekiem Erivedge. Terapię nim przechodzi moja mama cierpiąca na raka podstawnokomórkowego skóry. Leczenie odbywa się w domu i polega na łykaniu dziennie jednej tabletki. Raz w miesiącu musi stawić się w szpitalu na odbiór opakowania składającego się z 28 kapsułek. Przed wydaniem leku przechodzi na miejscu badania krwi, od ich wyników uzależnione jest podanie leku.

Pierwszy miesiąc terapii minął spokojnie. Mama nie narzeka na żadne z możliwych skutków ubocznych, możliwe jedynie, że przytępił się jej trochę zmysł smaku, ale nie ucierpiał na tym apetyt. Nie zauważyła też by wypadały jej włosy, nie ma mdłości.

Znamię chorobowe znacznie się zmieniło, polepszyło wizualnie. Przed następną wizytą musi wykonać badanie tomograficzne po którym lekarz prowadząca oceni postęp leczenia i zadecyduje o dalszym postępowaniu.


Opinie wśród innych pacjentów są zróżnicowane. Są też na różnych etapach, w różnym wieku i po różnych zdrowotnych przejściach. Pocieszam się tym, że i organizmy ludzkie są różne i nie wszystkie reagują tak samo.




Jeśli szukam sobie powodów do zmartwień to na pewno jest to jedno słowo w nazwie oddziału. "Doświadczalnej".




1 komentarz:

  1. Słowo DOSWIADCZALNY może przerażać, ale i dawać nadzieje.
    Pozdrowienia dla mamy, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń