27 mar 2019

Przypominajka "Pani Jeziora".

Szukając czasu na czytanie, znalazłam go w pracy - to już wiecie. Wiedziona ciekawością zapytałam na facebookowej grupie czy ktoś by zyskać na czasie robi podobnie jak ja, słucha w pracy i czyta w domu tą samą książkę by szybciej poznać jej treść. Oczywiście, najpierw ktoś uczynnie stwierdził, że z tym czasem nie jest tak źle skoro czytam w pracy. Ogólnie mówiąc, znalazł się ktoś kto robi tak jak ja, ale sprawa rozbijała się głównie o to czy ktoś w ogóle lubi audiobooki.

Akurat teraz nie słucham niczego nowego, ale odkryłam możliwość przypominania sobie tego co już przeczytałam i niewiele z tego pamiętam. Na pierwszy ogień poszła "Pani Jeziora" Andrzeja Sapkowskiego. Z Wiedźminem znam się od szkoły średniej czyli długo przed powstaniem gier czy serialu Netflixa. Jestem z tego niezwykle dumna, bo ponosi mnie kiedy o Wiedźminie wypowiada się jakiś smark, bo on grał w grę i wie wszystko najlepiej. Raz nawet trafiłam na kolesia sugerującego, że gra była pierwsza, a Sapkowski sobie coś tam później dopisał. No cóż, takie czasy, prawda?
"Chrzest ognia", mój ulubiony tom, czytałam kilka razy, ale "Panią Jeziora" tylko raz i to już dekadę temu. Naturalnym zatem było to, że mało pamiętam i z przyjemnością włączyłam audiobooka.

No i co? No i nic. Wcześniej spotykałam się z zarzutami, że ten tom jest jakiś inny, że nie pasuje. Teraz kiedy go sobie słucham dochodzę do wniosku, że w pewnej części tak właśnie jest.
Historia wydaje się być skomplikowaną, a wcale taką nie jest. Przypomina to zabawę matrioszkami. Bo tu sobie siedzimy z czarodziejką i adeptką spokojnie w zamku, tu już jesteśmy w sennej wizji śniączki i otwieramy kolejną matrioszkę, jesteśmy jeszcze głębiej. Nie wiemy przez to czy akcja toczy się dalej, czy są to tylko wspomnienia, a może senne mary, inna lalka do której wnętrza zaglądamy. A tu nagle wyskakuje Jarre i totalnie nas rozbraja.

Takie uczucia towarzyszą mi przypominaniu sobie tej książki. Jakby autor chciał zwieńczyć cykl CZYMŚ, a zwieńczył tylko czymś. Myślałam, że to może przez przeskok czasowy między wydaniem ostatniego, a przedostatniego tomu, ale tu nie było aż tak źle, bo okres ten wynosił dwa lata, czyli nie tak dużo. Po prostu chyba przekombinował.

Choć byłabym zadowolona gdyby obyło się bez tego całego galimatiasu czasowego, który moim zdaniem był niepotrzebny w aż w takim stopniu, to podobał mi się opis bitwy oraz niezmordowani i jak zawsze zabawni krasnoludowie. Trudno mi jednak wybaczyć Sapkowskiemu, że pozabijał praktycznie wszystkich, prócz trójki głównych bohaterów, jakby mu coś szkodziło zostawić przy życiu choćby jednego, mojego ulubionego wąpierza...


4 komentarze:

  1. Mam ten luksus, że mogę, a nawet powinnam czytać w pracy, ale tego czasu na zapoznawanie sie z nowościami coraz mniej...a słuchawki raczej odpadają.

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie serial Wiedźmin na Netfliksie jeszcze nie powstał, to taka mała uwaga techniczna, a tak ogólnie to podziwiam za słuchanie audiobooków. Próbowałam. Nie wyszło. Jednak w taki sposób jest nam dyktowana treść, a ja wolę sama sobie dobierać tempo czytania i lepiej się przy tym skupić. Wiedźmina czytałam tylko pierwszy tom, więc wiele się nie wypowiem :).
    Pozdrawiam.

    http://demoniczne-ksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro trwają zdjęcia i praca ma planie posuwa się do przodu to przyjęłam za pewnik że serial powstanie. Do audiobooków przekonana jestem tylko w pracy, w każdej innej sytuacji momentalnie mnie usypiają.

      Usuń