8 maj 2019

Polejcie Alison jeszcze jednego.



Nie wiem dlaczego bohaterki kryminałów czy thrillerów tak często muszą być takie... Flejowate. Choć w zasadzie 'często' to złe słowo. Najbardziej zapadają w pamięć, może tak. Bo ta bohaterka z "Dziewczyny z pociągu", której imienia już nie pamiętam (Rachel?) też lubiła wypić, też miała tylko pracę (jej główne zajęcie) i powiedzmy, że była wątpliwa moralnie. Poczytuję teraz "Krwawą pomarańczę" i ta Alison wydaje mi się taka sama. Niby ma dobrą pracę czyli coś co powinno ustawiać niektóre sprawy we właściwej kolejności, ma męża, którego kocha (lub kiedyś kochała) i ma córkę, którą kocha cały czas. Ma dom. W teorii to składa się na całkiem fajne życie, którego można pozazdrościć. I co? A to, że zdradza tego męża, o córce zdarza się jej zapomnieć, lubi wypić i ssać Patrickowi, który w gruncie rzeczy ma z nią niby romans, ale wydaje się, że traktuje ją bardziej jak prywatną dziwkę, a nie kogoś z kim można by się zabawić nazywając to romansem, takim właściwym.

I Alison oczywiście wielokrotnie powtarza, że to koniec z Patrickiem, że nie będzie pić, że bardziej zainteresuje się córką, że postara się naprawić relację z mężem, że się ogarnie...

Bleh...

Irytują mnie takie.


W gruncie rzeczy jednak książkę czyta się fajnie. Akcja zawiązuje się raczej powoli, ale nie przeszkadza to w niczym, bo autorka pisze w sposób dość wciągający i mimo, że wydaje się, że nic się nie dzieje, to przewracamy kartkę za kartką i chcemy wiedzieć co będzie dalej. Akcja toczy się w dwojako. Alison dostaje anonimowe sms wskazujące na to iż ktoś wie o jej romansie co jest jednym wątkiem, drugi związany jest z jej pracą, bo pani mecenas bronić będzie w sądzie kobiety oskarżonej o morderstwo.

To naprawdę dobra lektura. Tym bardziej kiedy za sobą ma się tą część Brigdet Jones, w której to bohaterka oczekuje dziecka. Ach, co to było za zuo. ZUO.

_______________________________________
Przypominam się. Proszę klikać i podawać dalej.

4 komentarze:

  1. Dobrego zakonczenie w tej książce raczej nie będzie. A ja ostatnio czytam tylko to, co sie dobrze kończy. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że komentarz o takich bohaterkach zawarty jest w podtytule na okładce...może ona za dobrze miała, mimo wszystko?

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak czytam sobie twoją recenzję i komentarze i utwierdzam się w przekonaniu, że jednak muszę ją przeczytać. Choćby po to, żeby wyrobić sobie o niej własne zdanie ;) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapiszę sobie tytuł, może kiedyś znajdę na nią czas :D

    OdpowiedzUsuń