1 sty 2019

Trudno pisać o książkach, które się podobają i w dodatku są jeszcze z działu fantastyki. Bo jak odnieść się do sytuacji w której znajduje się górotwór czyli coś, ktoś dla nas zupełnie nowy, a co za tym idzie bardzo interesujący?


Ogólnie świat który stworzyła pani Jemisin jest nowy. Nazywa się Bezruch. Nie ma tu już elfów, nie ma też brodatych wojowników i magów których znamy. Wszystko nowe. Są górotwory, osoby mogące za pomocą swej wewnętrznej siły kontrolować warstwy ziemi. Są Stróżowie. Cesarzowie. Jest Mądrość Kamieni. Zniewolenie. Eksperymenty. Jest dziwna, co nie znaczy jednak, że zła, forma narracji w której to bohaterką jesteśmy... My. Jakoś tak. To też sprawia, że "Piąta pora roku" to książka dla mnie w jakiś sposób nowatorska. Pierwszą rolę grają tu kobiety, przed którymi zadania stoją trudne.

Bałam się brać za fantastykę, bo chciałam by książka którą już ewentualnie zacznę czytać była dobra. Ta trylogia stała na półce od października, kiedy ją przywieźliśmy z Targów i chęć wzięcia jej w dłonie dojrzewała we mnie stopniowo. Ciągnęło w jej stronę, ale coś mówiło, że nie, bo będzie źle. Ale nie jest. Jest dobrze. Może akcja narazie jakoś nie pędzi z zawrotną prędkością, ale wszystko jest dobrze wyważone i całkiem przyjemnie się to czyta. Są zaskoczenia, momenty wykrzywiania ust i uśmiech. I chęć czytania dalej, a to zdecydowanie najważniejsze.


"Wiosna, Lato, Jesień, Zima; Śmierć jest piąta, wszystko spina.
przysłowie arktyczne

1 komentarz: